Strona:Maria Rodziewiczówna - Joan. VIII 1-12.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

pasu. Jednakże to lato zostało dobrem wspomnieniem w życiu. Było w tych łozach tak pusto, tak cicho, nikt o nich nie wiedział, nikt im nie dokuczał. Dlatego zapewne wydało im się takie krótkie, tak prędko przeszło.
Zapomniała Mańka o pałacu i panience, przylgnęła więcej do opiekuna, stawała się z dniem każdym roztropniejsza, a rosła naschwał i odznaczała się wśród innych dzieci zdrowym wyglądem, żywością swobodną i rozgarnięciem.
Jednakże Gedras ciągle o służbę się starał i czasami do Lejzorowej zachodził. Lękał się zimy, wydatków większych i musowej bezczynności.
Zgłosił się nawet do proboszcza, ale gdy zamiast roboty lub obietnicy dostał rubla, już więcej nie poszedł, wstydząc się jałmużny.
U Lejzorowej obiecywano, ale żądano zawsze dziesięć rubli, gdy wreszcie i na tę cenę się zgodził, ofiarowano mu miejsce u żyda do oglądania gęsi, za dwa ruble miesięcznie.
— Nu, co wy więcej warci? I tak to łaska! Kaleka!
Odmówił tedy, i gdy jesień przyszła, z wielkim mozołem napisał list do pana Bolesława, ale i listopad minął, a odpowiedzi nie było.
Urwały się zarobki, nastały mrozy. W alkierzyku było bardzo zimno, więc Gedras nie bardzo bronił Mańce odwiedzin do dzieci gospodarza, do ciepłej izby.
On nie miał gustu do rozmowy. W dzień nudę, co go żarła, głuszył byle jakiem zajęciem, wieczo-