Strona:Maria Rodziewiczówna - Joan. VIII 1-12.djvu/180

Ta strona została uwierzytelniona.

— O Jezu, o Jezu!
Nagle zerwała się, siadła na łóżku.
— Pieniądze mi daje — dwadzieścia pięć rubli! Za wszystko, co moje — za wszystko! O Jezu, o Jezu!
Zaczęła się śmiać strasznie, dziko.
— Mańka! — szarpnął ją za ramię, przerażony.
Ale ona zanosiła się spazmatycznym śmiechem, powtarzając:
— Dwadzieścia pięć rubli za życie! Tylem warta! Dwadzieścia pięć rubli! Cha! cha! cha!
— Cicho! Masz, wypij wody, opamiętaj się! Powiedz, co się stało?
— Toć czytaliście, wiecie! Żeni się, płaci, mam milczeć, podziękować! Kupił mnie, teraz niech inni kupują! Cenę zrobił — dwadzieścia pięć rubli! Wiecie cenę waszej córki — ot, macie, zarobiłam sobie posag! Cha! cha!
— Milcz! Dosyć hecy! Wszystko mi powiedz, niema już co taić! Muszę wiedzieć przecie, nie bój się, już ja mu podziękuję! Mów — kto on taki?
— Nie wiem. Poco mi to wiedzieć? Chodził za mną, gadał, prosił, mówił, że urzędnik, a zresztą choćby rakarz był — mnie było jedno! O Jezu, o Jezu, takem go bez pamięci pokochała! O Jezu! Będzie temu pół roku, i ot — teraz w Wisłę!
— Czemuś mnie się nie przyznała? Wróg ci jestem?
— Com miała mówić? Od zmysłów odeszłam! Co wieczór przychodził do Filharmonji, odprowadzał do domu, jak o łaskę prosił, żeby z nim wstą-