Strona:Maria Rodziewiczówna - Joan. VIII 1-12.djvu/237

Ta strona została uwierzytelniona.

sięciu lat. Oprócz tego było jeszcze wielu świadków: stróże, lokaje, jakieś kobiety. Nie przypomniał sobie, by ich znał. Rozróżnił tylko starego Zarembę i popatrzał nań dłużej.
Wywoływano świadków pokolei, wtedy posłyszał nazwiska: Stanisław Dzierganek, Hilary Arcimowski, Justyna Jankowska, Szymon Burda, Jan Zaremba... Zdaleka, z bardzo daleka, z całego jego życia, z bardzo dawnych lat — były to imiona i pamiątki.
Poruszył się, aż łańcuch brzęknął. Skuty był, pod strażą obnażonych szabel. Zanim go skażą, wpierw całe życie, co umarło i co minęło i co przebolało, na nowo trzeba będzie przeżyć i przecierpieć.
Skurczył się w sobie i zaczął dyszeć.
Wszyscy oni wolni, godni wiary i szacunku, ot przysięgają; co powiedzą — święte będzie i Hilek złodziej i Stefka rajfurka i Szymek kelner, którego zaloty Mańka odrzuciła, i poprzysiągł się mścić — i stara Jankowska, chrzestna Mańki, i pan Zaremba, któremu Gedras, jak pies wierny służył tyle lat.
Nikomu z nich krzywdy nie uczynił — a ot wszyscy przyszli — na niego. Zaco i poco? Toć on do wszystkiego się przyznał.
Świadkowie wychodzili po przysiędze; przerwano sprawę na kilkunastominutową pauzę.
Publiczność po zasięgnięciu informacji u prawników, przybyłych jako słuchacze, że wyrok zapewne zapadnie dopiero jutro, a do wieczora trwać będzie badanie świadków, poczęła się przerzedzać.