Strona:Maria Rodziewiczówna - Joan. VIII 1-12.djvu/251

Ta strona została uwierzytelniona.

kienki, nabierała gustu do stroju i wygód, a potem, kiedyś po latach, możeby służyła do zabawy paniczów, a potem...
Ale wtedy w oczach Gedrasa czyniło się krwawo i widział linję szyn rdzawych i nieżywą, zmiażdżoną żonę, którą też panicz jakiś się bawił i opętany manją wielkości, wyobrażał sobie, że Mańka warta czegoś innego, że ją uchroni od przeszłości i na przyszłość. Szaleniec!
Pereat, pereat, pereat! — los nad Mańką wypisał już dawno, gdy się urodziła uboga, ładna, wierząca i kochająca.
Ale Gedras nie wiedział i postanowił walczyć.
Za opór fantazji panienki, za zuchwalstwo i bunt, stracił służbę, i znowu został na świecie bez chleba i dachu, nietylko kaleka, ale z dzieckiem, do którego nie miał żadnego prawa.
Odtąd te kilkanaście lat jego życia może być opowiedziane przez najwiarygodniejszych świadków, jak sutener Arcimowski. Są to lata pracy, statku, oszczędności, powolnego dobijania się do zabezpieczenia jakiejkolwiek starości. Nie wielkie to żądania — ciepły kąt i strawa, siły do pracy do ostatka, poczciwy chłopak na męża dla Mańki, może wnuczę małe, któreby przypomniało izbę stróża i hodowanie Mańki. Gedras o tem marzył, do tego dążył i czuł, że przecie dochodzi kresu.
I oto dowiedział się, że panicz zabawił się i że wszystko, wszystko, całe jego życie na marne poszło. Wszystko, całe życie było napróżno przemęczone, przebyte. On sam przyniósł do domu list