Strona:Maria Rodziewiczówna - Joan. VIII 1-12.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

— Potrzymajcie z nim — rozkazał krótko, biorąc do rąk książkę i rozpoczynając ceremonję.
Jankowska poczerwieniała, otworzyła usta, ale bez protestu wzięła znajdę na ręce.
— Jakie imię? — spytał ksiądz Gedrasa.
— Marja.
— Jakie imię? — spytał panienki.
Zawahała się, ale miała polecenie rodziców.
— Marja — szepnęła.
Zwrócił się do ostatniej pary.
— Jakie imię?
Spojrzeli po sobie.
— Jakie dobrodziej raczy — odparła kobieta.
— Niechże wszystkie Marji służą!
Zwrócił się do państwa, dodając z uśmiechem:
— Ta się najgłośniej dopomina. Od niej zaczniemy.
Ale „panienka“ i po chrzcie nie umilkła. Więc ksiądz spiesznie przeszedł do znajdy, aby rychlej Jankowską uwolnić, a gdy Gedras napowrót dziecko z rąk jej odebrał, rzekł mu:
— Zaczekaj.
Doktór w imieniu szwagra zaprosił proboszcza na obiad do fabryki i państwo odeszli, unosząc krzykliwą chrześcijankę.
— A to czyje? — spytał ksiądz robotnika.
Kobieta rezolutniejsza zabrała głos:
— A to, proszę dobrodzieja, tej Józi, mechanikówny. U nas ona leży, bo rodzice wypędzili, więc uprosiła nas, żebyśmy do Sakramentu doprowa-