Strona:Maria Rodziewiczówna - Joan. VIII 1-12.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

wolnej myśli o niego się dowiedzieć wobec coraz groźniejszej choroby chlebodawcy.
A po tygodniu urzędnik zmarł, nie odzyskawszy przytomności. Stara opłakała go szczerze, bo jej jednej do bytu był potrzebny. Po pogrzebie rodzina sprzedała graty, zwinęła mieszkanie i wyjechali, zostawiając w ogołoconej, zimnej kuchni Arcimowską ciężko chorą. Zwaliła ją z nóg troska, zmęczenie fizyczne i zgryzota.
Żyd, właściciel domu, nie rugował jej, bo nie miał narazie lokatorów, a litościwe kumoszki zaopiekowały się chorą. Przeleżała parę tygodni i zwlokła się, ale już zupełna ruina. Zamieszkała „kątem“ u znajomych, i czując się już zupełnie do pracy niezdolną, napisała list do Hilka, a raczej podyktowała znajomemu, co następuje:
— Napisz pan, że dobrzy ludzie odratowali mnie od śmierci, za co daj im, Boże, niebo, bo jakżebym umarła bez niego, nie pobłogosławiwszy — toć on mi jedyny! I że go teraz pytam, jako ze mną zdecyduje, że już zarobić nie zdołam w służbie, ale jemu to jeszcze potrafię i jeść ugotować i szmaty uprać i stancję utrzymać w ochędóstwie, bylem już do śmierci na niego patrzeć mogła. Jeszcze i wnuczęta poniańczę, ciężarem nie będę. Więc, żeby zaraz mi wieść o sobie dał, albo lepiej, żeby sam przyjechał i mnie zabrał, bo ja tych kolei nie znam i boję się, a w mieście wielkiem to zupełnie zdurzeję. On teraz mój opiekun i głowa, to niechże, nie zwlekając, mną się zajmie, bo mi nijako i wstyd, syna takiego mając, u obcych ludzi na