Strona:Maria Rodziewiczówna - Joan. VIII 1-12.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.



I.

Gedras wyszedł na swój nocny dyżur, wstąpił do rządcy, zabrał klucze od bram i rozpoczął monotonną wędrówkę wśród zabudowań gospodarskich i fabrycznych. Chłop był młody, atletycznej budowy, ale kaleka, gdyż mu maszyna zmiażdżyła lewą rękę i wskutek tego skazany był na służbę mało płatną i napół próżniaczą. Od trzech lat był stróżem nocnym u pana Zaremby, który przy miasteczku posiadał folwark i fabrykę odlewów żelaznych i narzędzi. Gedras przybył niewiadomo skąd — już kaleka — papiery miał w porządku, stanął na służbę i odtąd spełniał ją sumiennie, żyjąc jak niektóre zwierzęta, tylko w nocy, znając wszystkich i znany wszystkim, a nie żyjący właściwie z nikim.
Tego dnia rządca, słysząc, że zdejmuje klucze z gwoździa u drzwi, rzekł doń, nie podnosząc oczu od rachunków:
— Nie odchodź od dworskiej bramy, bo pewnie goście z pociągu przybędą do pałacu. Jutro chrzciny panienki.
Gedras skinął głową, zatrzymał się sekundę, patrząc na ścienny kalendarz, jasno lampą oświetlony.
— To jutro 26 kwiecień? — rzekł.