Strona:Maria Rodziewiczówna - Joan. VIII 1-12.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

— Sukienka twoja i trzewiczki.
Odjechał z furą drew, a dziecko pozostało wśród trzasek, rozmyślając, a nic nie rozumiejąc.
Możeby się puściło na wędrówkę w stronę ogrodu, ale na drodze była kuchnia, a w pamięci zostało jej szczekanie psa i groźna twarz kucharza.
Całe to pierwsze lato swego bytowania na powietrzu spędziła pod drwalnią wśród trzasek lub przed chatką stróża. Na widok ludzi przechodzących Gedras ją nauczył chować się do drwalni lub do izby, mówiąc, że gdy ją kto złapie, to włoży w worek i wrzuci do ciemnej jamy, pełnej myszy i pająków. Uwierzyła; bała się okropnie ciemności, myszy i pająków, więc spełniała polecenie i chowała się przed ludźmi.
Przekonała się też, że ilekroć nie posłuchała, spotkało ją coś złego. Raz przejeżdżający furman ściągnął ją batem, gdy nie dość szybko usunęła się z drogi, kuchcik, stały jej prześladowca, gdy ją spotkał, a Gedrasa nie było w pobliżu, gonił ją i straszył, ciskając w nią kamykami i błotem, a raz rządca natknął się na nią i pogroził szpicrutą, wołając groźnie:
— Poco się tu plączesz i śmiecisz? Do chaty, bo dostaniesz!
A już od owego razu batem wiedziała, jak to boli. Zmykała też na widok ludzi ile sił, a nie śmiała się Gedrasowi poskarżyć, bo gdy ją zastał płaczącą wtedy, gdy ją ten furman uderzył, to rzekł:
— Dobrze ci tak, za to, że mnie nie słuchasz.
I gdy ją rozebrał i zobaczył czerwoną szramę