Strona:Maria Rodziewiczówna - Kądziel.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.



VI.

Gdy Ozierskie osiadły w miasteczku, zawrzało w okolicy, jakby kto kij wetknął w mrowisko. Odrazu wszyscy dali sobie słowo, że u „baby“ leczyć się nie będą. Rzecz dziwna, że najbardziej oburzone były kobiety, jakby je spotkała osobista obelga i hańba, jakby Stasia okryła wstydem całą płeć kobiecą. Naturalnie też drwiny i różne niesmaczne żarty i koncepty wychodziły od Fijolskiego, a stamtąd mężczyźni kolportowali po całej okolicy. Kumoszki miejskie z panią Klarą Wawelską na czele poczęły znowu szkalować Stasię, opowiadać o niej skandale, wymyślać niestworzone rzeczy na jej obyczaje.
Jednem słowem, wrzało jak w garnku, tylko one same najmniej o tem wiedziały, zajęte urządzaniem się na nowej siedzibie.
Za parę tysięcy rubli nabyła Ozierska opodal rynku mały domek z dużym ogrodem, resztę swych kapitałów powierzyła Kaziowi i zachwycona taniością życia, własnością ziemską, oddała się cała uprawie ogrodu i doprowadzeniu do porządku domu.