Strona:Maria Rodziewiczówna - Kądziel.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

Zabawiły jeszcze dni kilka i przez cały czas Stasia zachowywała się przyzwoicie. Nie sprzeczała się z matką, nie perorowała krańcowo, nie gorszyła swą zuchwałą mową nawet cioci Dysi.
Gdy wyjeżdżały, pani Taida pocałowała ją łaskawie w głowę, a dziewczyna schyliła się, by ją w rękę pocałować.
W szarej księdze tego dnia napisała pani Taida:
„Wyjechała dzisiaj Walerka Ozierska z córką. Byłam bardzo do dziewczyny uprzedzoną i teraz nie wątpię, że będą z nią mieli dużo biedy, ale nie tyle z jej winy, co z winy ich systemu. To darmo — z dziewczyny tej nie zrobią salonowego sprzętu ani wychowają potulnej panienki „do wydania,“ ale mam nadzieję, że hańby też nie przyniesie. Jest bardzo zuchwała i harda, nie da się sponiewierać, jest bardzo ambitna, więc nie powinna upaść! Dawniej ukrywano przed dziewczętami wiedzę, żeby pozostały niewinne i czyste nieświadomością, dzisiaj wiedza stoi otworem — naiwnych niema, może świadomość brudu utrzyma w nich czystość. Boże, ustrzeż tę młodą duszę! Szkodaby mi jej było, żeby zmarniała. Rwie się do pracy i nauki. Albo to co złego? Za co ją karać? Perswadowałam Ozierskiej, ale ona jest trochę jak kura, co wysiedziała kaczęta. Nie umie sobie z tem dać rady.“
W jakiś czas potem jeszcze raz znalazła się w szarej księdze wzmianka o Stasi: