Pierwszem zajęciem panny Klary Wolskiej po przybyciu do Rudy było urządzenie przeznaczonego jej pokoju wedle swych potrzeb i wymagań.
Gdy ukończyła swą pracę, zaprosiła na ocenę panią Taidę.
— Niech pani raczy rzucić okiem na moją celkę! — prosiła, idąc za nią i spodziewając się napewno pochwały.
Ale pani Taida stanęła na progu, popatrzała i rzekła:
— Jeśli to ma być cela, to cela bałwochwalcy.
Największa ściana była od góry do dołu zawieszona obrazkami świętemi, przedzielonemi jeden od drugiego festonami z różańców, i zakończona ołtarzykiem, na którym paliło się kilka lampek i leżały stosy książek do nabożeństwa.
— Jakto, bałwochwalcy? — jęknęła panna Klara.
— A nacóż chrześcijaninowi ten miljon obrazków i ten stos książek? Wystarczy prosty krzyż albo obraz Bogarodzicy i jedna książka. No, a jeśli pani tu chce żyć jak w celi, to pocóż pani naprzeciwko ma tyle