Strona:Maria Rodziewiczówna - Kądziel.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.



I.

Pani Taidy Skarszewskiej nikt nie lubił w okolicy, ale każdy musiał ją szanować, liczyć się z nią, i przyciśnięty do muru — przyznać, że była wiele warta.
Była to kobieta, którą bieda i praca wychowała, bieda i praca nauczyła, bieda i praca towarzyszyła i wiodła przez życie. W tej kompanji stwardniało jej serce, wyrobił się despotyczny charakter — nawet zgrubiały rysy, głos, wyrażenia. Była bezwzględna dla słabości, wymagająca cnoty jako obowiązku pracy, jako jedynej dźwigni i celu życia, pogardzająca próżniakiem jak przestępcą, prawiąca prawdę ostrą twardo, bez żadnych ogródek! Nie wierzyła w słabe zdrowie, w przeciwne okoliczności, w pokusy i upadki — nawet w wadliwe wychowanie i dziedziczne wady. Dla niej świat nie dzielił się na stany, klasy, płcie.
Nie. Był to człowiek pracujący — do niego należała ziemia; był próżniak — dla niego był Sybir więzienie, ba! gdyby była prawodawcą, dodałaby bez wahania szubienicę.
Razu jednego krewniak jej i chrzestny syn zarazem