Strona:Maria Rodziewiczówna - Klejnot.djvu/126

Ta strona została skorygowana.

pochyło, ale miał bardzo myślącą i piękną twarz, otoczoną siwym zarostem, i ruchy człowieka, który w biedzie i samotności nie zapomniał tradycyi wysokiego rodu i światowych obyczajów.
Po formalności prezentacyi rozpoczął zaraz rozmowę żywą i zajmującą, okazującą, że wiele czytał, badał, kształcił się, szedł za postępem i nowemi wiadomościami.
Zagrodzki, który całe życie prawie spędził w Austryi, aż się zdziwił, jak ten spleśniały szlachcic znał tamtejsze stosunki, stronnictwa, położenie ekonomiczne. Nika podziwiała jego głos i wzięcie, ruchy jego rąk suchych i arystokratycznych, jego profil cienki i rasowy. Stanowił on doskonalą całość z tą salą tradycyjną, z tym domem, ogrodem — z całą staroświecczyzną świetnego rodu.
Panna Barbara znowu wyszła i słychać było, że za drzwiami krzątała się zapewne, przygotowując obiadową zastawę. Rozmawiała z kimś niewidzialnym i Nika niechcący podsłuchała rozmowy.
— Ależ, Sewer, od obiadu cię nie zwolnię, ani pozwolę, byś dziwaczał na wzór stryja! Musisz wyjść i zapoznać się.
— A ja ci mówię, że nie chcę. Za tydzień cały powiat będzie pleść, żem się zapisał do konkurentów téj panny. Dosyć nadrwiłem sam z téj kliki, bym się narażał na pozór nawet podobnéj podłości. Nie chcę ich znać! Zresztą w téj kurcie i długich bu-