zatrzymać w swych rachunkach... idealnego gospodarstwa...
Szymon tymczasem dodał:
— I pan Ilinicz przegrał sprawę z ekonomem.
— Nie może być! — zawołała panna Barbara.
— A to co za sprawa? — spytała Nika.
— A to także bardzo pospolita. Pan Ilinicz miał ekonoma próżniaka, pijaka i złodzieja. Po kilku miesiącach, widząc, że do roku może mu zniszczyć majątek, przyjął drugiego, bynajmniéj tamtemu nie wymawiając miejsca. Nie podobało się to jegomości i, zamiast pracować i spełniać obowiązek, zaskarżył pana Ilinicza do sądu. Sprawa się wlokła; ten wciąż siedział w majątku, buntował służbę, niszczy mieszkanie, rąbał na drwa płoty, robił sceny pani Iliniczowéj i nareszcie teraz wygrał swą pretensyę: trzysta rubli. Tyle pociechy, że mu zarazem kazano z majątku się wynieść!
— To zgroza! I to mnie także może spotkać! — zawołał Zagrodzki.
— Naturalnie. Prawo jest jedno dla wszystkich.
— Pereat mundus, fiat justitia! — rzekł milczący dotąd pan Baha, spokojnie, jako rzecz słuszną i logiczną.
Chwilę milczeli wszyscy. Wreszcie ozwała się panna Barbara:
— Tak, gdy zniknie świat, nastanie sprawiedli-
Strona:Maria Rodziewiczówna - Klejnot.djvu/137
Ta strona została skorygowana.