Strona:Maria Rodziewiczówna - Klejnot.djvu/167

Ta strona została skorygowana.

Wicka miał. Ihnat Wilk wie, że to on był, a ja wiem, gdzie strzelba schowana.
— I świadkiem możecie być?
— Mogę i poprzysięgnę!
Zastanowiła ta zawziętość Szymona, który wiedział, że Wicek z Hipkiem dotychczas polowali wspólnie i byli nierozłączni.
— Wicek może was zgubić.
— Niech tam! Ale i on przepadnie.
— Cóż to? pokrzywdził was stary przy podziale, jako w pieśni stoi:

Tobie zając i sarna,
A mnie sobol i panna,
Towarzyszu mój!

Na te słowa Hipek drgnął i spojrzał na Szymona przerażony.
— Wam kto mówił? Może ona była?
Teraz Szymon zrozumiał wszystko i poczuł dla dzikiego chłopaka sympatyę.
— Nie, ona nie była, alem się domyślił — odparł życzliwie.
— Powiadają, że zaraz po kolędzie zapowiedzi wyjdą — rzekł Hipek głuchym, znękanym głosem, jakby zmęczony był wściekłością, a żalić się nie chciał. — A ona mi wciąż powtarza: „Zabij mnie, a nie daj!” Na zabicie będzie czas, a tymczasem trzeba próbować innych sposobów.