rzyść! — wybuchnął Szymon. — Niech mordują a ustąpić nie mogę.
— Alter z Jeziora głośno mówi, że kto pana uśmierci, dostanie sto rubli. Czy pan nie słyszy, jak wokoło pana śmierć chodzi?
Mimowoli wzdrygnął się Szymon i spojrzał w okno. Przy lampie, wprost szyby siedział i był doskonałym celem strzału. Psy podwórzowe jednak spały spokojnie. Leśniczy powrócił do zajęcia.
— Śmierć, babo, Bóg posyła, nie człowiek. To pewna, że za całość swéj skóry niewiele-bym dostał; ano, póki ścieżką prostą chodzę, śmierć nie straszna. Przyjdzie, to się położę i spocznę. Wilczyca stara z Dubinek, co wielki rozum ma, tak powiada: jak co cię straszy, to mu się nadstaw, a nie uciekaj. Tak ja myślę ze śmiercią zrobić.
— Dobrze Wilczycy bajać, siedząc na piecu! — mruknęła nieprzekonana Semenicha. — A onaż nie lęka to się Tekli ojca, co odchodząc przysiągł, że wróci i ją udusi! I wróci, wspomni pan moje słowo!
— Za co go zesłali?
— Żonę zabił, jéj ulubioną córkę, i jéj saméj omal nie uśmiercił. Gdyby nie jéj świadectwo, doma-by ostał. Dlatego do niéj wrócić poprzysiągł.
Za ścianą w sieni kogut ciężko skrzydłami załopotał i zapiał. Semenicha odstawiła prząśnicę i po-
Strona:Maria Rodziewiczówna - Klejnot.djvu/173
Ta strona została skorygowana.