Strona:Maria Rodziewiczówna - Klejnot.djvu/23

Ta strona została skorygowana.

podzielą się, tylko dla kobiet i dzieci drugą chatę postawią, bo z bab najgorsze swary. Dobro zostanie wspólne, a prawo baby i jéj władzę weźmie najstarszy, Ustym, stryj, kulawy, więc do roboty niesposobny, a głowę mądrą mający. On już i teraz babie pomaga.
— Niema go doma? Nie widziałeś?
— Niema, pojechał na Pokrowski jarmark z to warem.
— A jakże będzie, gdy który nie zechce w gromadzie być, albo Ustyma słuchać?
— Jest i na to postanowienie. Taki buntownik dostanie tysiąc rubli gotówką i wyrzec się musi za siebie i swoje pokolenie dziedzictwa i nawet swojactwa z resztą. Baba wszystko obmyśliła.
— Prawda, że sokół baba. Pieniędzy u was już pewnie wiele się zebrało?
— Pewnie! Gromada wielki człowiek. Co wiosny dwunastu z naszéj chaty idzie na flisów. Pieniądze baba zabiera, to prawda; ale co my do domu naniesiemy jadła z naszéj ordynaryi, co łyk, co różnego zapasu zrobimy po drodze! W kompanii zapas się zbiera! Potem do sianokosu stajemy gromadą, bo i kobiet zbierze się z dziesiątek, więc siana świat przekosimy, i bydła huk mamy przez to. A dzieci to aż się roi w chacie. Co mniejsze, to ich baba dogląda, co starsze, to im nie da próżnować. Od maleństwa to nawyknie do przemyślności i zajęcia. Chło-