z Dubinek i Arechta z Sokołowa. Ci mieli do Ulasa wstęp w każdym czasie.
Gdy Szymon nazajutrz wstał z siana w odrynie, gdzie mu Tekla wysłała łoże, zastał już całą rodzinę przy śniadaniu. Baba, ubrana odświętnie, w kożuchu i zawoju, wydawała dzienne rozporządzenia.
— Makar pójdzie do gminy na służbę, Sydor i Wasyl wezmą konie i pojadą na zarobek do Głębockiego lasu, Ustym omłóci hreczkę, chłopcy niech duchem słomę narządzą na poszycie chlewu. Wy, baby, bieliznę uprać przed mrozem, a Tekla niech sama bydła dopatrzy. Nu, ruszajcie!
— A wy, babo, w drogę się wybieracie? — spytał kulawy Ustym, najśmielszy z matką.
— Ja z paniczem do Ułasa pojadę. Czółno już chłopcy narządzili.
— Do wiosła kogo weźcie z młodych!
— Jeszcze-by co może! A cóż my z paniczem będziemy robili? Z powrotem Ihnat nam pomoże.
Rodzina rozeszła się do wskazanych robót; w zagrodzie rozległ się stuk cepów, skrzyp studziennego żórawia, ryk bydła, nawoływanie Tekli, śmiechy parobczaków w stodole.
Od wrót Wilczyca obejrzała się na to państwo swoje, tak potężne ładem i posłuszeństwem, przeżegnała zagrodę i poszła z Szymonem ku rzece. Dwoje wnucząt nieletnich przeprowadziło ją, niosąc wiosła i węzełek z chlebem dla Ułasa. Ludzie wioskowi
Strona:Maria Rodziewiczówna - Klejnot.djvu/230
Ta strona została skorygowana.