niewdzięczna, ruina, zda się, niezawodna, ciężary nie do zniesienia: a przecie przyjdzie czas, gdy ziemia wypłynie i będzie tą jedyną prawdą i gruntem, jak ją nazwano.
— Tylko nie w naszych rękach!
— W naszych, jeśli jéj strzedz i uprawiać nie przestaniemy.
Basia podniosła głowę.
— Możemy się zmierzyć. Pan wychodzi z Miernicy z kapitałem, my mamy na Horodyszczu długów tyle, ile wartości majątku. Zobaczymy, kto dłużéj wytrzyma: pański kapitał w aferach, czy ta biedna ziemia!
— Trzymam zakład! — rzekł Ilinicz, ożywiając się. — Na wiosnę stawiam tartak i młyn w miasteczku. Zamawiam u pani zboże, u Sewera drzewo.
— Nie wytrzyma pan konkurencyi.
— Wytrzymam, bo będę sprzedawał mąkę bez piasku, a deski rzetelnéj miary.
— I będzie pan żądał rzetelnéj ceny, ludzie zaś wezmą raczéj gorsze, byle taniéj. Do moralności handlowéj trzeba innéj etyki i pojęć.
— Biedna rola cierpi długo fuszerów gospodarzy, ale możny handel przebiera wybrednie swoje sługi — rzekł Oyrzanowski.
Ilinicz głową potrząsnął lekceważąco.
— Więc pan wykreśla indywidualne zdolności?
— Przeciwnie. Wierzę w geniusze z woli Bożéj,
Strona:Maria Rodziewiczówna - Klejnot.djvu/291
Ta strona została skorygowana.