Strona:Maria Rodziewiczówna - Klejnot.djvu/323

Ta strona została przepisana.

Kogo śmiem kochać, wy nie wiecie,
Wiem tylko sam!
Tego za żadne skarby w świecie
Nie powiem wam.

Gdy skończyła, jeszcze wszyscy milczeli, zasłuchani. Tedy się obejrzała na Basię i rzekła, odzyskując swój humor swawolny:
— A kolendy? Wszyscy razem! Może nas starsi i gospodarze poczęstują i obdarzą.
Szymon z Basią stanęli wnet do apelu, tylko Sokolnicki wymknął się niepostrzeżenie.
— Sewer! Prosimy! — wołała nań Basia bez skutku.
Pan Baha poszedł na poszukiwanie i znalazł go w jadalni nad karafką wody.
— Nie pij po rybie wody, po kapuście wina! Nie kochaj téż mężatki, kiedy jest dziewczyna! — zarecytował.
— Święcie spełnię dobrą radę — odparł pan Seweryn.
— Ślicznie śpiewa panna Zagrodzka — ciągnął daléj stary.
— Uhm! — bąknął młody człowiek i uciekł z jadalni.
Już śpiewano kolendy i Szymon prym trzymał.
Pan Seweryn dotąd nie otrzeźwiał, bo wbrew swéj zwykłéj sztywności umieścił się obok Niki.