i czując, że powinien być szczerym zupełnie. — Kapitału nie mam, majątek do wysokości wartości obciążony. Muszę pamiętać, że lada dzień będę bankrutem.
— Musi pan pamiętać, żeby się utrzymać — poprawiła zupełnie seryo. — Przecie pan stanął przeciw panu Iliniczowi.
— Tak, bo on nie miał prawa czynić tak ważnego kroku bez porady i zgody żony.
— A pan nie ma nikogo pytać się o radę i zgodę?
— Nie! — odparł lakonicznie.
Poruszyła brwiami z niezadowoleniem.
— Jak to? Więc nawet nie poradzi się pan pana Łabędzkiego? Wątpię, czy on-by to pochwalił.
— Ach, on! to idealista!
— Nie; on jest uczony z zawodu i widzi przyszłość dla Sokołowa w gałęziach dotąd nie eksploatowanych.
— A które takiemi pozostać muszą dla braku kapitału. To są mrzonki w takich warunkach.
W téj chwili odwołano Zagrodzkiego do kancelaryi, a Nika rzekła:
— Nie podoba mi się pan dzisiaj zupełnie. Czy pan tak często zapada na hypochondryę?
— Jeśli to jest hypochondrya, to jest mój stan normalny.
— Więc się pan czuje i teraz nieszczęśliwym?
— Bardziéj, niż kiedykolwiek.
— Dlaczego?
Strona:Maria Rodziewiczówna - Klejnot.djvu/353
Ta strona została przepisana.