Strona:Maria Rodziewiczówna - Klejnot.djvu/39

Ta strona została skorygowana.

więc chłopów naprzód odesłał, a sam w bok skręcił, miedzy wierzby.
— Macie co do mnie? — spytał, zatrzymując się.
— Nie, tylko żebyście zapamiętali, że Hipka w bitwie nie było. On boi się sądu jak piekła, i nam przykazał do niczego się nie wtrącać.
W téj chwili Szymon poczuł chęć, by hardą dziewczynę choć raz upokorzyć.
— Czy Hipek był, to się pokaże przy śledztwie, ale coście mnie dziś nagadali na rzece, to wam płazem nie ujdzie! — odparł.
— Nic wam nie gadałam obraźliwego!
— To się okaże na sądzie! — powtórzył.
Antolka zadygotała ze strachu.
— Ja mam być na sądzie! — zawołała z płaczem.
— Jak otrzymacie pozew, to będziecie! — rzekł, idąc daléj. — Wiele kobiet będzie z waszéj racyi!
Pod dziewczyną zachwiały się nogi.
— O ja nieszczęśliwa! — zajęczała.
Szymon, idąc, mimowoli się uśmiechnął. Był pewny, że wystraszeniem Antolki rzuci popłoch na wszystkie kobiety w Dubinkach, które za najwyższą hańbę miału stawanie w sądzie.
W łodziach już chłopi na niego czekali. Gdy wstępował do swojéj, spostrzegł szary przedmiot, le-