Strona:Maria Rodziewiczówna - Klejnot.djvu/441

Ta strona została przepisana.



X.

Około północy w Bobrówce, w chacie Hipolita, wszyscy spali. On sam był na ławie u okna, w odzieży i obuty, jak większą część nocy spędzał. Przywykły kobiety do jego dziwacznych obyczajów, do nocnych wędrówek, nieregularnych powrotów. Nie zwykł był im się opowiadać z czynności, ani zdawać sprawy, gdzie bywał.
Na ławie tedy legł bez ruchu, aż się upewnił, że kobiety zasnęły; wówczas do okienka się przysunął i słuchał. Była to noc czarów i kwitnienia paproci, świętojańska noc...
Słyszał Hipolit rybę, co plusnęła w rzece, i szelest skrzydeł lelaków i sów, słyszał nawet brzęczenie komarów.
Nagle usiadł na ławie. Plusnęła znowu na wodzie jakby ryba, ale on rozpoznał wiosło, sięgnął po nieodstępną strzelbę i cicho ku drzwiom się skierował.