Strona:Maria Rodziewiczówna - Klejnot.djvu/479

Ta strona została przepisana.

— A kogoż można z panną Barbarą porównać? — wtrącił dumnie Baha?
— Łabędzkiego! Kiedy chodzi o zasadę i cel, którym ci troje służą, Łabędzki stoi u szczytu. Cel ich i zasada są dla mnie utopią, porywaniem się z motyką na słońce; ale to inna kwestya. Wchodząc w ich pojęcia, — Seweryn walczy, bo go pchają i podtrzymują; panna Barbara broni swego gniazda i spokojnéj starości ojca; Łabędzki nic dla siebie nie pragnie, nic nie ma, walczy dla zasady tylko, czysty jest jak złoto. mocny jak stal. Takich ludzi nie spotyka się w życiu, nawet dwóch, często ani jednego. Tego nazwijcie bohaterem — uznam, ale nie Seweryna! Szkoda mi tylko Łabędzkiego — dla idei bez przyszłości...
— Mój dobrodzieju — rzekł Baha poważnie — Ino dusze mamy nieśmiertelne, a ciała krótkotrwałe! Przyszłość — rzecz ciemna i nieznana: nie nam roztrząsać i decydować, co będzie. Bóg zdecyduje. Ale gorzéj będzie, gdy zdecyduje, byśmy pracowali, a nas tymczasem wyrok Jego nie zastanie na miejscu Poszli sobie precz — powie — ano, to snadź o to nie stoją. I oto jest idea bez przyszłości. A co do pana Seweryna, to pan zapomina, że jeśli ma być przeciętnym obywatelem, to powinien jeszcze grać w karty, hulać, pożyczać na swe rozrywki, rozwozić plotki, krytykować sąsiadów, cieszyć się z niedoli bliźnich i mieć