ma, siostrę ma, dom chwała Bogu ma, a za te pieniądze, co mnie tu kosztuje, wszystkie uciechy kupić może. No, no i pani mówi, że cichy!
— Jak panienka. Ani mru, mru! Głosu jego nie słychać! A hardy i do nauk zawzięty, że strach. A ciężkaż to nauka, panie mój, ciężka! Ja, co się strasznie widoku umarłych boję, pojąć nie mogę, jak on może trupy krajać!
— Trupy krajać! Mój Felis! — wrzasnął obywatel.
— A kraje, panie mój, kraje biedaczek! Taka to już bezecna nauka ta medycyna!
— Jaka medycyna! Czy dobrodzice rozum się pomieszał, czy mnie, ale nie inaczej, komuś z dwojga! Jaka medycyna! Feliś na medycynę chodzi, trupy kraje! Matko Boska! A toż go na prawo posyłałem, jurysty chciałem, cóż znowu z tą medycyną?
— Medyk on, panie mój, i pociechę z niego mieć pan będzie. Chociaż prawnika i jabym wolała, ale mi Bóg syna nie dał, tylko córkę. A syn prawnik byłby się zdał, oj zdał! Bo trzeba panu wiedzieć, że my z magnatów jesteśmy, dobra są: Ochajny, może pan słyszał, na Polesiu, mil siedem od Jaremnego, tylko, że nieboszczka moja matka z Burhaków, była „secundo voto“ za Zudrą, i choć sterilis zeszła z tego świata.... naprawdę sterilis, są dokumenta... jednakowoż Zudrowie łapes-capes skrzywdzili nas i zabrali „de hajda“ majątki! Ale to do czasu, panie mój, do czasu! Dwunasty rok pilnuję interesu, przeszedł wszystkie instancje; czasem oni wygrali przekupstwem, ale to nic! Od trzech lat senat go rozpatruje!
— Ale Feliś mój, dobrodziko, Feliś! Odkądże on na medycynę chodzi? Poco, jak? Skończenie świata!
— Zawsze chodzi, panie mój, zawsze! O! pracowity
Strona:Maria Rodziewiczówna - Kwiat lotosu.djvu/12
Ta strona została przepisana.