to zasad samych, czy gruntu nieodpowiedniego, na który je pan przeszczepił? Mistrzu, czy dały one tobie samemu zadowolenie? Czy wystarczyły duszy? Pytanie to dręczyło mnie lata całe.
On głowę spuścił i pobladł. Wbrew swemu zwyczajowi, nie bryzgnął jej sarkazmem lub cynizmem. Milczał.
— Mam przecie prawo spytać, ja, pańska niegdyś uczennica i wielbicielka. Nie dorównałam panu umysłem i nie dorównam, ale zrozumiem łacniej, niż niegdyś.
— Uczyłem panią tego tylko, w com wierzył wtedy i com w tej dobie za prawdę miał. Od tego czasu lata minęły. Przed nami nad zagadką życia myśleli różni; zostały po nich ksiąg góry olbrzymie i pył marny. Teraz my w ich ślady stąpamy, a po nas inni przyjdą. Ile gwiazd, tyle prawd i pytań, ile atomów w przestworzu, tyle teoryj było, jest i będzie. Pokaż mi pani choć jedną z prastarych ran ludzkości, zagojoną ludzkim rozumem, i pokaż jedną zdobycz moralną bez równoważnika nowego trądu i świeżego rozkładu, bierna, niema, darmo szukać! Nauka, to błędne koło bez wyjścia; duch ludzki, to trawiąca samego siebie zmora, a my sami, pyły wirujące bezwiednie, rzucone szyderczą dłonią wypadku, bez celu, bez wyjścia, bez żadnej potrzeby. Pyta mię pani o zasady te moje dawne. Nie pamiętam ich; tyle przeszło potem, a o wszystkich zwątpiłem z chwilą, gdy poczułem, że mogę cierpieć! Zostałem, jak inni, atomem bezwiednym. Cierpiałem, choć nie chciałem cierpieć. Bolało mię, sam nie wiem: we krwi, w piersi! Przedziurawiłem kulą tę podłą pierś, wytoczyłem tę krew słabą! Ha, cóż z tego? Wyżyłem przecie i jak na urągowisko mej wiedzy i potę-
Strona:Maria Rodziewiczówna - Kwiat lotosu.djvu/220
Ta strona została przepisana.