Strona:Maria Rodziewiczówna - Lew w sieci.djvu/80

Ta strona została przepisana.

— Niestraszny. Stara się o bogatą Wojniczównę — machnął ręką Różycki. — Więc piękna Hela wraca do sióstr.
— Nie! Mówiła mi, że osiada w małém miasteczku. O siostrach nie było mowy.
— Okropne jędze i dewotki! Ach, przepraszam! Pani mnie znowu zrobisz ateuszem za dewotki.
— Już milczę, bo pan niemożliwy jesteś w dyspucie. Zresztą szanuję swata. Pan zajmiesz się Kostusiem, prawda?
— Ależ naturalnie! Pokażę wszystkie nasze gwiazdy. Wzamian stawiam jeden warunek panu: oto opowiesz mi pan scenę swoich oświadczyn. Dalibóg, ciekawy jestem, jak ludzie gadają w takim razie, żeby zostali przyjęci.
— Zgoda! — rzekł Kostuś, podając rękę.
— Znowu zaczynacie! — upomniała panna Felicya.
— Nie, kończymy! Umowa zawarta.
— Teraz niech mi pan co powie o Tedwinowéj i o Zosi.
— Te pani zobaczysz sama. Tedwin starszy miałby się dobrze, gdyby go nie rujnowały afery handlowe, na których się tyle zna, co pani na mnie!
— Panie Erazmie!
— To w cudzysłowie. Już wracam do rzeczy. Tedwin młodszy poluje na bogate panny i udaje an-