Strona:Maria Rodziewiczówna - Macierz.djvu/92

Ta strona została przepisana.

Co rano płynęła na połów, poznawała codzień nowe tonie i zakąty, szukała gniazd lub raków po pieczarach u brzegu, robiła zapas łyka na postoły, a po południu, siedząc w słońcu, na progu, łatała swe szmaty, szyła koszuliny malutkie i spoglądając raz wraz na koszyk z wierzbowych prętów, uwieszony na sznurach pod dachem jak gniazdo wilgi, dumała o dziecku.