Strona:Maria Rodziewiczówna - Magnat.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie jestem zarozumiały, ale znam klacz i siebie. Nie takie małostki mi przegrywać, ani jej! Przegramy ostatni wyścig, gdy trzeba będzie kark skręcić. Ale wtedy zakład będzie większy!
— Więc przecie przypuszcza pan przegraną?
— Naturalnie. Los, byt, stanowisko w moich rękach i mocy. To wszystko wezmę, bo chcę. Ale gdy mi się zachce krzaku kwitnącego bzu w listopadzie, albo ognia z wody, albo wody z kamienia, wtedy mogę przegrać, jeśli z uporem trwać będę w chęci.
— Myślałam, że pan i o tem nie wątpi. Przecie odkryłam w panu trochę zdrowego rozsądku! Żegnam tymczasem i życzę przyjemnych wrażeń z aparatem fotograficznym....!