Strona:Maria Rodziewiczówna - Magnat.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

Klacz, rada przestrzeni, pomknęła żwawo; gdy się znowu obejrzał, już twarzy nie widział, tylko zarysy dwuch postaci nieruchomych u figury.
A one widziały tylko chmurkę kurzu, która opadała, malała, aż znikła zupełnie.
I znowu gościniec był pusty, prosty, daleki aż po horyzont. Wtedy Kalinowska westchnęła i zeszła z pagórka.
— Chodźmy, Józiu, czekać na niego! — rzekła smutno.