Strona:Maria Rodziewiczówna - Magnat.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

nigdy się nie zebrał na ożenek, bo z racji źrebiąt nigdy czasu nie miał.
Opowiedziawszy swe domowe stosunki, zwykłym trybem oficjalistów jął opowiadać o chlebodawcach.
— Stary pan Kalinowski, nieboszczyk, ten się na koniach rozumiał i pieniądze z nich robił. Oho, co rok do Łęczny prowadziłem czwórek dziesięć, piętnaście, bo co do sprzedaży, sobie tylko ufał, a co do dozoru, tylko mnie. On się przez konie drugi raz ożenił nawet z hrabiną Starżą, wdową.
— Jakto dla koni?
— Starża był miljoner i miał stado. Sąsiadowali i ciągła była między nimi rywalizacja. Gdy umarł, wdowa poprosiła pana Kalinowskiego o opiekę nad majątkami i końmi. Zaczął tedy dojeżdżać i ożenił się, ale niedługo się cieszył, dwa lata.
— Dawno umarł?
— Szósty rok mija.
— A wdowa?
— Została w Zborowie z córką.
— Miał z nią córkę?
— Nie. Jej córka, hrabianka Starża. Ja myślę, że młody pan się z nią ożeni. Toby dopiero była fortuna!
— Nie mógłby też pan poinformować, kto teraz jest właścicielem Mniszewa?
— A pan zna Mniszew? — spytał Dukszta zaciekawiony.
— Tak, trochę! — odparł wymijająco Aleksander.
— O, może pan wie więcej, niż ja! Tam się działy niesłychane historje. Mieszkały tam trzy stare kobiety. Nigdzie nie bywały, a nikt u nich. Czem dla siebie były: siostry, czy matka z córkami, też nikt nie wie; kiedy tu przybyły, nikt nie pamięta. Dość, że pomarły jakoś prędko jedna po drugiej i kazały się pochować