Strona:Maria Rodziewiczówna - Między ustami a brzegiem puharu.pdf/146

Ta strona została uwierzytelniona.

Bolał go kark od ukłonów, w głowie się kręciło od tych nazwisk i komplementów. Klął w duchu ceregiele światowe, on, taki ich apostół dotychczas, i myślał z rozpaczą, że do rana nie skończy tej męki.
A Jan, niecnota, tańczył, tańczył z całego serca — i ani dbał o towarzysza.