co się stało, gotowało się oddawna. Czułam, że się zbliża, i prosiłam Boga, żebyśmy, to przeżyli razem.
— Ale co? — przerwał cały drżący.
— Upadek twego wpływu, strata przyjaciół, odebranie zaufania i wiary, zła opinja, upokorzenie okropne i bardzo, bardzo ciężkie rachunki.
Dyzmie serce dygotało, czerniało mu w oczach, nie zdołał wyrzec słowa. Ona mówiła dalej, tonem spokojnym i łagodnym świętego pobłażania i lekceważenia rzeczy doczesnych.
W oberży podkopał cię Glejberson. Obiecuje złote góry, byle mu ustąpiono ten interes. W jego szynku zbierają się hulaki i próżniaki. Wesoło im tam i przed nikim wstydzić się nie potrzebują. Bywa tam i Olekszyc i zabawiają się ośmieszaniem ciebie. Dla takich cnota i statek, to rzecz poniżająca. Nie rozumieją, więc nie wierzą; nie wierzą, więc posądzają o fałsz i udanie. Cała fabryka brzmi opowieścą i twym romansie z Teofilą. To ci zrobiło wrogów z kobiet i starszych mężczyzn. Balcer młody jest ambitny, chce zagarnąć twoje obowiązki, obniża więc wartość książek, które sprowadzasz, krytykuje ustawy chóru, kapeli, obiecuje innowacje i ulgi. Miciński, wydalony i zły z natury, rozpuścił wieści, że jesteś tajnym szpiegiem pana Fusta, żeś zakuty Niemiec, że intrygujesz i pochlebiasz w pałacu, żeś za to płatny i oszczędzany. Skinowie oburzeni także, ponieważ polecono im zmienić mieszkanie. Teraźniejsze pan Fust nam przeznaczył, ponieważ młyn mają restaurować. Oto główne przyczyny napaści.
Wysłuchawszy, Dyzma porwał się za głowę.
— Co za błoto! — wybuchnął. — I wartoż było tyle dla takich pracować?
— Jeśliś pracował dla nich tylko, to pewnie nie warto! Ale wszystko mija. Jakżebyś zwyciężył i dojrzał, gdybyś nie walczył i nie cierpiał?
— Teraz nie będę nic robił. Oddam im wszystkie zajęcia, których zazdroszczą. Niech się cieszą! Ustąpię z miejsca, z Holendrów.
— Więc winien się czujesz w czemkołwiek?
Strona:Maria Rodziewiczówna - Na wyżynach.djvu/137
Ta strona została przepisana.