Strona:Maria Rodziewiczówna - Na wyżynach.djvu/278

Ta strona została przepisana.

— Zdaje mi się, że pani słaba — rzekł do Brückowej uprzejmie.
— Niema się czemu dziwić! — odparł Rudolf. — Po takiej obeldze można stracić równowagę. Całe życie byliśmy wyzyskiwani, teraz zbywają nas jak podrzutków. Ciężko jest odrazu, dla czyjegoś kaprysu, stracić pracę tyloletnią, i to, co sumiennie do nas należy.
Wstał i spojrzał ponuro na widoczny przez okno gmach przędzalni.
— Wolałbym, żeby to było zgorzało marnie przed dwudziestu laty. Poszedłbym w świat i dotychczas dorobiłbym się fortuny — nie dla czyich siostrzeńców.
— Hm, głos krwi jest mocny. Z, tem się zawsze trzeba rachować! — mruknął rejent.
— On jeszcze ze mnie drwi! — wybuchnęła Tony. — Zapis na dziecko! Cha, cha! Dobry sobie! I miałam dać jego imię! Co za podstęp, co za krętość! Ja się nie dam! Będę protestowała. To niemożliwe, aby prawo tolerowało podobne bezprawia...
— Prawo pozwala każdemu rozporządzać własnością wedle woli, byle nie wbrew przepisom. Tu wszystko jest legalne, jednego wyrazu sąd nie zburzy. Szkoda kosztu, łaskawa pani! Któż to jest ten szczęśliwy spadkobierca!
— To jest głupiec, chorujący na apostoła! — wybuchnęła Tony. — Fust ich tu sprowadził całe gniazdo, bo marli głodem w Warszawie. Potrafił się wkraść w łaski starego i uknuli razem ten spisek. Nie inaczej, bo gdyby to był głos krwi, Fust zapisałby na ich troje, a nie na jednego. Od pierwszego wejrzenia nie cierpiałam tego błazna, i gdyby brat mnie słuchał, nigdyby do tego nie doszło. Ale mężczyźni mają sobie za ubliżenie słuchać rad kobiety. Gdy Fust umarł, Kryszpin, nie mając interesu w pozostaniu tutaj, dostał posadę w Lipowcu i teraz otumanił podobnież Brücka.
— Dziwna rzecz, że szukał posady, otrzymawszy od pana Pusta 50 000.
— Zapewne je dał Ablowi, z którego żoną bardzo jest zaprzyjaźniony. Abel wziął na siebie śmierć mego męża nawet, chociaż przedtem wcale o żonę nie był zazdrosny. Takie, przysługi drogo się opłacają.