Strona:Maria Rodziewiczówna - Nieoswojone Ptaki.djvu/220

Ta strona została skorygowana.

pogrzeb. Pojutrze ją stąd wywiozą. Chciałem tutaj na Łużyckiego czekać — i tego nie mogę.
Był tak apatyczny i zniechęcony, że Zarębianka popatrzyła na niego pogardliwie, coś zamruczała niezbyt pochlebnego i wyszła, zostawiając go z siostrą i Stasiem.
— Nikt nie powie, żem ją w biedzie opuściła. Co mogę więcej uczynić! Niech ją Bóg ratuje!
I zajęła się wielką sprawą: rozporządzeniem legowanych przez hrabinę pieniędzy.