— Nie wielka to sztuka trafić w Goljata, co był jak piec, albo stóg. Do wróbla niechby król Dawid ze mną spróbował.
— To prawda. Do wróblaby spudłował — potwierdziła z przekonaniem Tola i Michaś stał się dla niej pierwszym, żywym bohaterem.
— Żebyś ty mnie wszystkiego nauczył — zawołała.
— Ho, to trudno. Musiałabyś pójść do mnie na służbę, słuchać i spełniać, co każę, i sekret umieć utrzymać, bo za zdradę wielka kara. Zresztą ja sobie wolny kozak, a ty tutaj zamknięta.
— Poproszę tatka, żeby mi pozwolił z tobą się bawić.
— Co mam pozwolić? — spytał Łużycki, stając we drzwiach.
— Bawić się z Michasiem! — zawołała, skacząc mu na szyję.
— Takeście się prędko poznajomili. Ano, to się bawcie. Niech tu przychodzi, ile zechce.
Zapomniawszy o danej obietnicy sekretu, zaczęła opowiadać, czego ją ma nauczyć, jak się mają bawić. Chłopak mocno się zażenował, widząc, że się Łużycki uśmiecha i patrzy na niego.
A ten cieszył się jego pomysłowością i dziecinnemi gustami, i rzekł wreszcie:
— No, toś zuch. Pokażno tę procę i jak z niej trafiasz.
I począł się z dziećmi bawić i zdecydował, że może śmiało powierzyć Tolę Michasiowi — naturalnie pod swoim nadzorem.
Strona:Maria Rodziewiczówna - Nieoswojone Ptaki.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.