Łużycki ładny ma fundusz. Michaś nie znajdzie nigdzie lepszej partji. Niech się bawią tymczasem, kiedy Łużycki tego chce.
Ten argument podobał się Brzezickiej i nie krępowała więcej Michasia.
Minęły jednak wakacje, i przerwały się zabawy. Tola wróciła do nauk, tęskniła długi czas za towarzyszem, ale wciągnęła się znowu do samotności, wzięła się z zapałem do książek i porządnego zajęcia. Ale gdy rok ubiegł, Michaś znalazł ją znowu gotową do figlów, ze skarbnicą nowych konceptów, i rozpoczęły się dobre czasy swobody. Kilka lat tak trwało. Z dziecka wybujała na podlotka, z podlotka na pannę dorosłą. Wybujała i wyrosła na podziw pięknie, i ładną była, że oczy do niej rwało. Pozostała bóstwem całego domu, a umiłowaniem bezmiernem Łużyckiego.
Michaś skończył szkoły, przeszedł do agronomicznego instytutu — już na wakacjach nie grasowali po polu i borze, zmieniły się stosunki. Dziewczyna z powagą i przejęciem grała rolę gospodyni domu, spotykali się już rzadko, rozmawiali o książkach, i Michaś trochę ją zgóry traktował — jako parafjankę, która świata nie widziała, o niczem pojęcia mieć nie może. Ciocia Kocia, której swaty stanowiły najmilszą osłodę staropanieństwa, z musu zagabywała go często:
— Nie uważasz, jak Tola Łużycka pięknieje z dniem każdym?
Strona:Maria Rodziewiczówna - Nieoswojone Ptaki.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.