Strona:Maria Rodziewiczówna - Ona.djvu/14

Ta strona została przepisana.

za wrodzoną chciwość, łagodność za lęk przed ich powagą, brak wszelkich pretensyj za ograniczenie.
Kostusia lubiła ich wszystkich. Ciotka gderała nieraz, ale to tylko wskutek częstej migreny, starsza kuzynka, piękna Fela, traktowała ją zgóry, bo była starsza, nie chowały się razem i była już tak z natury dumna. Młodsza, Jadwisia, jej rówieśnica i towarzyszka w dzieciństwie, drwiła i przekpiwała jej wytartą sukienkę, opalone ręce i prostacze rumieńce; Jadwiśka była zawsze kpiarz i śmieszek! Szczególne przywiązanie żywiła Kostusia do wuja. Pamiętała, że on ją przyniósł maleńką do domu, że ją często gładził po głowie, a czasem w swe ręce brał jej twarz i całował w czoło. Kostusia za wuja gotowa była iść w ogień! Żarty jego były takie zabawne i serdeczne, on też najwięcej myślał o niej.
Z podróży przywoził jej zawsze pamiątkę, na gwiazdkę obdarzał na równi z dziećmi własnemi, a w ciągu roku, gdy dojrzał za wiele lat w sukience, wsuwał jej do fartucha trochę pieniędzy i wołał wesoło:
— Kostusiu, jak mi się nie ubierzesz porządniej, każę cię jutro postawić w prosie, wróblom na postrach, ludziom na widowisko! Pamiętaj!
Predylekcję też szczególną miała Kostusia do kuzynka Kazia, który tylko na parę letnich miesięcy przyjeżdżał ze szkół do domu. O rok był młodszy od niej, dziećmi będąc, bawili się z sobą najlepiej, zawarli nawet pakt koleżeństwa, którego ani lata, ani oddalenie nie zatarło.
Chłopak był jak ona pracowity i ambitny, pod-