Gdy nazajutrz pan Michał przypatrzył się Kostusi, zdała mu się wcale inną. Nie zmieniła się przecie przez tę jedną noc, ale zmieniły się myśli jego i oczy, któremi się jej przyglądał. Teraz zobaczył niezgrabne chodaki na jej nogach, łaty i wytarte szwy odzienia, twarde i czarne ręce, zamyślenie czoła, ból ust, rozszerzone Izami i troską źrenice.
Woziła go znowu łodzią o świcie do bobrowych chat, rozpowiadając o skarbach i tajniach boru. Zauważył, wyjeżdżając, że tylko Sewera nakarmiła, a sama nie tknęła chleba i teraz pracowała, jak wczoraj, sama, wyprostowana u końca łodzi, pozornie zajęta tem co mówiła i służbą swoją, a wewnątrz targana niepokojem i myślą dalszej włóczęgi.
Pan jej mówić pozwalał, ale już nie żartował, a potem zajął się znowu obserwacją Sewera. Ona to spostrzegła i trwogą zdjęta, usiłowała uwagę jego odwrócić, pokazując to stadko wzlatujących kaczek, to zakręt dziki, to przemykającą rybę. Daremnie. Panu Michałowi głęboko wpadły jej słowa, wczoraj usłyszane: «Może On na twoją biedną głowę wejrzy