Strona:Maria Rodziewiczówna - Róże panny Róży.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.



W roku Pańskim 1863 lokajczyk dworski, który z paniczem poszedł w lasy, wykradłszy się łozami po rozbiciu partji, cisnął dworską jednorurkę w pokrzywy za starą lodownię, a sam przyczaił się na strychu, zanim gorączka śledztw i aresztowań minęła. Panicz poszedł na Sybir, dwór ocalał, bo żyła w nim i rządziła „stara pani.“ Lokajczyk jednorurkę wydobył z pokrzyw, oczyścił ze rdzy, i odniósł starej pani. Schowana zrazu za jakąś szafą — służyła następnie coraz śmielej — na gapy przy siewach na polu, na wałęsające się wściekłe i niewściekłe psy, a czasem nawet na zajączka w ogrodzie. Była jedyną bronią dworską, przeciwko której nie protestował żaden rosyjski, wszechwładny uradnik.
Lokajczyk wyrósł, ożenił się, awansował na gajowego, chował w leśniczówce gromadę dzieci. Do dworu, po jakiejś amnestji wrócił panicz, ożenił się, pochował matkę, potem sam zmarł, zostawiając na straży ziemi, domu i wszelkiego ruchomego dobra córkę. Rusznica trwała zawsze za szafą.
„Panienka“ wyszła za mąż i owdowiała, dwór, nękany przez Moskali, przetrwał jednak wszystkie napaści i doszło do Wielkiej Wojny. Parę kobiet