Strona:Maria Rodziewiczówna - Róże panny Róży.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

kowy dał mu kaszy, sadła, konie bolszewickie, zanim o nie spytano, sprzedał. — Mikitę wybrano na wójta, a on został członkiem Rady gminnej. Ujrzał też na ścianie w gminie obwieszczenie, że folwark dworski, najbliżej wsi leżący, został przejęty na własność Państwa.
Cała Rada Gminna słyszała, jak sekretarz to czytał i chciwe oczy pożerały nieznane zgłoski.
— Ale to nie pisze, że na „komunę“ — jak w Rosji — spytał nieufnie jeden.
— Nie, do podziału między roboczy naród — tłumaczył sekretarz Bielajew, dawny urjadnik.
— Ale pewnie drogo każą płacić?
— Nie. Za darmo.
Chłopi kiwali głowami i zaczęli rachować, ile na każdego wypadnie i orzekli, że na początek to będzie mało, ale pewnie później i resztę dworu oddadzą.
— Trzeba pisać podanie, że mało, — rzekł Kuźma do Mikity, gdy się znaleźli sami z butelką wódki. A Mikita się śmiał:
— Ot „durny naród.“ Polaki Polakowi zabierają ziemię, żeby mużyk miał.
Ale to była ostatnia radość Kuźmy i kres nadzwyczajnych pomyślności. Przyszły utrapienia. Kiedy na rozkaz wydania broni — nikt nie oddał, zaczęto robić rewizje po wsiach. Karabinów wprawdzie nie znaleziono, ale zabrano u Kuźmy kożuch, dwa płaszcze, płótno z namiotu i przytem przepadło sporo słoniny i płótna domowej roboty.