wykrętnie i wrogo, co mu gorzej dokuczało, ile że z powodu rodziny, powracającej z Rosji, miał tych spraw co niemiara.
Nie znajdując ani sprawiedliwości, ani uznania swych słusznych zażaleń i protestów, rozdroczył się, klął „fagocytów“ coraz otwarciej i został uznany za zupełnie szkodliwego. Wtedy to, nastała na niego policja, żądając okazania paszportu. Nie uznano za wystarczające papierów wojskowych i rozpoczął starania o dokument cywilny, urzędowy. Wydział paszportowy, a raczej „referat,“ prowadził w starostwie pan Pskiet, który karjerę swą urzędniczą rozpoczął jako „manipulant,“ czy „praktykulant“ w Rzeszowie. Dalsze losy i praca pana Pskieta nie są wiadome, i zresztą w tej sprawne obojętne. Na podanie swe doktór Suryn, po długiem czekaniu, otrzymał wezwanie, aby przedstawił dowody przynależności państwowej. Wydało mu się to bardzo prostem i jasnem, więc złożył swą metrykę chrztu z żebryńskiego kościoła i paszport rosyjski ojca, gdzie wraz z matką i siostrą był wpisany, i oczekiwał już tylko wydania legitymacji.
Znowu upłynęło sześć niedziel, albo więcej, aż przyszła odpowiedź-żądanie, by przedstawił świadectwo, że liczy się i jest zapisany do stałych mieszkańców powiatu.
Tego już wcale nie rozumiał i udał się osobiście do pana referenta Pskieta, który mu uroczyście oznajmił, że wedle paragrafu 4 ustawy sejmowej, z roku takiego, miesiąca takiego
Strona:Maria Rodziewiczówna - Róże panny Róży.djvu/198
Ta strona została uwierzytelniona.