i dnia takiego, petent o prawo przynależności państwowej obowiązany przedstawić zaświadczenie odnośnej władzy, że jest stałym mieszkańcem danej miejscowości. Pereat mundus, fiat paragraf — było religją pana Pskieta, i doktór Suryn rozpoczął mozolne poszukiwania swej przynależności. Udał się do gminy, ale tam nie był zapisany, udał się do magistratu, ale i tam siebie nie znalazł, aż wreszcie stary pan Okoczyński, przyjaciel ojca, zagadkę mu rozwiązał.
— Jako szlachcic, byłeś zapisany w marszałkowskiej kancelarji, w „dworańskiej opiece.“
— A gdzież są papiery tej „opieki?“
— Marszałek je wywiózł przed Niemcami do Orła. Przecie twój wuj Mysłowski musiał wraz z archiwum wyjeżdżać, i tam przepadł. Dzieci, co u was siedzą, opowiadają, że bolszewicy archiwum spalili!
Poszedł doktór Suryn znów do pana Pskieta. Ale tego nie wzruszyła wiadomość.
— Należy w Orle sporządzić protokół o zniszczeniu dokumentów.
— Jakto? W Orle? U bolszewików? Czy mam się po to tam udać?
— Można załatwić przez ambasadę sowiecką w Warszawie. Bez tego grozi panu dostawienie do granicy. Paragraf 4 przewiduje tę ewentualność — zakończył triumfująco pan Pskiet, „praktykulant“ z Rzeszowa.
— Mówiono mi, że w gminie w podobnych sprawach wystarczy zeznanie dwóch świadków.
Strona:Maria Rodziewiczówna - Róże panny Róży.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.