W nocy przyszła katastrofa. Napół skostniałą Finkę przeniesiono i odratowano w domu, szczenięta zmarzły.
Suka przeleżała dwa dni, wtulona w kąt pod łóżkiem — nie tknęła jadła — cierpiała i myślała. Potem poszła na miasto i nie było jej dni parę. Ogłoszono w gazetach, obiecano nagrodę — wszystko napróżno. Zjawiła się na trzeci dzień, wychudła, zziajana, ale triumfująca. W pysku przyniosła szczenię, położyła na środku kuchni — pokazywała wszystkim, karmiła i sama rzuciła się do jadła — opowiadając po swojemu nadzwyczajną historję.
Znalazła gdzieś sukę ze szczeniętami, czatowała, aż matka odeszła i ukradła jedno.
Moje jest — nie dacie odebrać! mówiły jej oczy radośnie.
No i rozumie się — znajda został przyjęty za domownika.
∗ ∗
∗ |
Duglasa poznałam, będąc w gościnie u wujostwa na głębokiem Polesiu.
Oprócz Duglasa był jeszcze drugi, Tytan. Psy żyły w zgodzie i koleżeństwie, ale że w domu nie było dzieci, które z psami są zwykle w przyjaźni i towarzystwie — wałęsały się po świecie same. Zmawiały na wspólne kopania myszy polnych i miały na sumieniu sporo jaj kaczych i kuropatwich, a także młodych zajączków. Wogóle były to psy niewychowane, szkodne i włóczęgi.