Strona:Maria Rodziewiczówna - Róże panny Róży.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

przyszli do kuchni — baba już podleczona z reumatyzmu przyjęła ich miotłą.
— Wynoście się na cztery wiatry, łobuzy. Mam dosyć jednego darmozjada w domu!
Ustąpili — bankiet, mocno skrócony odbył się w świńskim chlewie.
Na co użył pieniędzy Wroński — niewiadomo. Widocznym znakiem był tylko krawat i „prawdziwa“ róża, którą koleżanka Lusia przez kilka dni miała przy pasku.
Obszarnicy są beznadziejnie lekkomyślni i dlatego przeznaczeni na wymarcie w nowem kształtowaniu się społeczeństwa.