Strona:Maria Rodziewiczówna - Róże panny Róży.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

powietrzni i podziobali je. A drugie padły na opoczyste, gdzie nie miały ziemi wiele i wnet wzeszły, iż nie miały głębokości ziemi. A gdy słońce wzeszło, wygorzały, a iż nie miały korzenia — uschły. A drugie padły w ciernie, a ciernie wyrosło i zadusiło je. A drugie padły na ziemię dobrą i dały owoc, jedno setny, drugie sześćdziesiąty, drugie trzydziesty.“
— Credo! — zaintonował uroczyście Prałat Męczennik.
Zapatrzony w Majestat Bartosz się modlił.
— Królowo nasza, jeśli Twój Syn siewca duszny, tyle Swego siewnego ziarna utraci przez żarłoczność stworzenia, przez rolę opoczystą, przez ciernie, to będziesz litośna nad moim trudem jałowym, nad mojem żniwem płonnem!
Ale oblicze Królowej niezbadane było i zamknięte — w surowości bólu.
Więc jęknął Bartosz i rozkrzyżował się w pokorze i męce.
I na kolana padli wszyscy i ścichła pieśń, bo zagrały dzwonki pocholąt na Wielką Tajemnicę Wcielenia.
Aż wreszcie od Tronu Królowej rozległ się Głos cichy a przejmujący cały świat.
— Powstańcie. Ofiara spełniona. Oto otwieram Radę! Sprawę mi dajcie z czynu waszego przez dziesięć lat — kiedym was dała sługi moje z triumfującego obcowania do śmiertelnego świata, na przewodniki, wodze i nauczyciele cudem Moim wskrzeszonej Rzeczypospolitej.