Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/12

Ta strona została skorygowana.

Zrazu mu pomagał, potem fabrykę odziedziczył, ożenił się bogato w finansowej sferze, fabrykę rozszerzył i rozwinął; teraz, u progu starości stojąc, miał miljon, firmę solidną, stosowny kredyt i godność, okazałą i jeszcze piękną żonę i jedynaka syna, którym się słusznie chlubił, z którego był dumny, gdyż podobnie, jak ojciec, oddany był interesom — robieniu pieniędzy i był godnym dziedzicem firmy.
Lubił też wprawdzie kobiety, zbytek i wesołe życie, ale że był młody i miał co tracić, nie widział w tem ojciec nic złego, ani niebezpiecznego — owszem, rad był, że się bawi i używa — przed ożenieniem.
Adam Jóźwicki był szczęśliwy i dumny z siebie. Zdrowie mu tylko już nie dopisywało. Przepracowany był, zdenerwowany — oddawna już leczył się, odwiedzał zagraniczne „kurorty“ — zachowywał ostrą dietę. Ciężyło mu już życie; nużyły obowiązki, towarzyskie; świetne przyjęcia w salonach, gdzie królowała jego żona, odrabiał, jak pańszczyznę; w interesach już się chętnie synem wyręczał. Ożywiał się tylko w giełdowych i przemysłowych sprawach; pozatem nic go nie zajmowało, ani bawiło.