Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/121

Ta strona została przepisana.

Kolega Niechoczki w przezwisku, „głupi“ Choczka, był wcale inny. Po pierwsze gospodarzem był i na gruncie siedział, ale byłoż to gospodarstwo, że pożal się Boże. Najpierw starszy jego brat po śmierci ojca tak się z nim podzielił, że aż cała wieś się gorszyła i jak mogli buntowali „głupiego“. Ale co poradzić takiemu, który sam sobie jest wrogiem i nic nie rozumie, a gdy doń mówią, słucha, jakby nie słyszał, a gdy czego od niego chcą, o co proszą — to odpowiada: „chcesz — bierz“.
Brat go znał, więc gwałtem nie brał, tylko prosił. W ten sposób wyprosił z ojcowizny najlepsze zagonki, najlepsze bydło, najnowsze budynki. Choczka na wszystko się zgadzał:
— Chcesz — bierz!
Po dziale został mu na własność piaszczysty grunt pod cmentarzem, stara chałupa, chlewek walący się, a w nim stara klacz, cielę i parę owiec. Zresztą brat miał słuszność, bo o ten dobytek i o ziemię Choczka niebardzo dbał. Starą klacz kto chciał brał i używał — do chałupy wpraszała się na zimę i lato wszelaka nędza, w pole najzuchwalej worywali się sąsiedzi, owoce w sadzie