Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/180

Ta strona została przepisana.

Miał Jan Borucki dworek i ogród na jednej z mieszczańskich ulic, odziedziczony po ojcu geometrze, a sam od najwcześniejszej młodości był „wolnonajemnym“ pisarzem przy sądzie.
Etatowym być nie mógł, z racji wyznania, ale posadę miał stałą, z tej racji, że był licho płatny, a nieoceniony był w swym fachu i pismo miał: „prosto pieczat“, jak mawiali urzędnicy.
Życie Boruckiego ubiegało między „kamerą“, kancelarją „prystawa“ i swoim dworkiem. Zmieniali się sędziowie, urzędnicy, paliło się i odbudowywało miasteczko, ale dworek Boruckiego nigdy się nie spalił — i on swoje pisał. Zarabiał trochę i na stronie, pisał dla prystawa, dla akcyźnika, czasem nawet we włości pomagał przed rekruckim poborem, w domu mało co bywał, i sprawami własnemi mało co się zajmował. W domu rządy trzymała żona, córka gorzelanego z sąsiedniego dworu. Ostra to była, gospodarna i radna kobieta. Borucki bał się jej za życia, i bał się nawet po śmierci. Założyła przy dworku sad, handlowała trzodą, stołowała kawalerów i wychowała czworo dzieci. Najstarszą córkę trzymała