Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/22

Ta strona została skorygowana.

kilka sztuk, każde inne. Komódka, stolik, fotel, kilka krzeseł, w głębi jej łóżko. Z prostych desek podłoga, upstrzona gdzie niegdzie kawałkiem kilimka, w oknach niskich wazoniki z kwiatami.
Patrzyła długo, wreszcie rzekła:
— Może tu nieładnie, nieświetnie, ale nie miałam tu ani jednego dnia bez radości i szczęścia, aż do tego ostatniego tygodnia. Piętnaście lat tu spędziliśmy, zrazu jako lokatorowie, od trzech lat dopiero jako właściciele. Zbierały się powoli sprzęty, po sztuce, każdy z taką uciechą! A szczęście zawsze było takie wielkie!
— A przedtem gdzieście żyli?
— Przedtem... dziesięć lat w Tiumeniu!
— Ach tak! A przedtem?...
— Mieszkałam w Wilnie. On się uczył. Gdy skończył, jużeśmy się nie rozstali... aż teraz... na krótko!...
— I dlaczegóż osiedliście tu, w takim kącie? Jakież to życie, jaka karjera, co za praktyka i praca? Piętnaście lat, żeby zdobyć tę ruderę i te rupiecie!
— Nie urągaj. Nam było dobrze z tem, ze wszystkiem, co nas otaczało, i z każdą